„Zawsze miałem dylemat: Co czytać?…”
Niepotrzebne, potrzebne, ważne i nieważne słowa …….
„Zawsze miałem dylemat: Co czytać?
Starałem się wybierać to, co najistotniejsze.
Tyle rzeczy się publikuje. Nie wszystkie są wartościowe i pożyteczne.
Trzeba umieć wybierać i radzić się, co czytać.”
Jan Paweł II
Właśnie, co czytać? Jeśli sięgniemy po jakąkolwiek gazetę lub czasopismo, to wśród różnych treści dobrych i ważnych, znajdziemy często informacje o tzw. celebrytach. O tym z kim się spotykają, co nowego ubrali, gdzie pojechali na wakacje, jaką torebkę kupili, czy już się rozwiedli, który raz się ożenili, itd. Czy to są naprawdę ważne informacje dla czytelników ?! Co z takimi informacjami zrobić?
Przecież to są sprawy prywatne tych ludzi, w większości niczego ważnego w życiu nie dokonali, niczym się nie zasłużyli i nie są autorytetami. Jedynie stale są na łamach gazet.
Takich „celebrytów” jest mnóstwo. Wszędzie ich pełno. Tworzą tzw. rubrykę towarzyską, która jest chętnie czytana, czy oglądana. Czyli stanowi rozrywkę „mas”. I czy tylko o to chodzi? A może jest też jakiś inny cel, jakieś drugie dno? Może chodzi o to, aby zajmować się tymi, nic nieznaczącymi ploteczkami i zaśmiecać umysł takimi bzdurami. Bo wtedy na lokalne, regionalne czy krajowe sprawy nie ma już czasu lub miejsca i stają się one mniej ważne i bardziej odległe niż „sprawy celebrytów”. Jest to groźne zwłaszcza dla dzieci i młodzieży. Celebryci zaczynają im zastępować autorytety, te z przeszłości i te z teraźniejszości. Celebryta imponuje młodym ludziom, bo to taki „ktoś” o kim się często pisze, mówi, który nie musi nic ważnego robić, po prostu jest popularny i znany, chociaż wypowiada się nie zawsze mądrze, a czasem nawet głupio.
Dlatego młodym ludziom potrzebne są autorytety, a nie celebryci. Niestety, szkoła mało albo wcale o nich nie mówi, w domu nie przegląda się starych albumów ze zdjęciami, bo one są często zastąpione „komórką”, mało czyta się książek historycznych, filmy historyczne, biografie ludzi wielkich i bohaterów są mało reklamowane. Prasę religijną, czy książki religijne mało kto czyta. Wynika z tego, że rolę wychowawczą przejęły media, które wpływają na umysły, zwłaszcza młodych ludzi, odrywając ich od rodziny, bliskich, przedstawiając jakiś nierzeczywisty świat jako ich własny, lepszy, bez naśladowania wzorców, bez poszanowania dla tradycji, religii, tożsamości, bez rodziny będącej ciężarem, z której trzeba się wyzwolić. A kiedy po latach człowiek zapragnie wrócić do tego, co odrzucił, niestety, nie ma już do czego. Często też młody człowiek, wyzwolony, „wolny od wszystkiego” popada w depresję, a niejednokrotnie popełnia samobójstwo.
Czas, aby się obudzić i nie dać się zakrzyczeć pustosłowiu, agresji, kłamstwu. Nie można pozwolić odebrać sobie prawa do własnej tożsamości, religii, tradycji, prawa do rodziny i prawa do wychowywania swoich dzieci.
A to wychowywanie nie może być tylko prawem, ale i obowiązkiem rodzin. Bo jeśli rodzina tego nie zrobi, to zrobi to ktoś „obcy” i „wychowa” sobie młodego człowieka na własne podobieństwo, dalekie od rodzinnych wzorców. Takie „obce” wychowanie, a raczej „antywychowanie” widzimy na „kolorowych”, wrzaskliwych, wulgarnych i obraźliwych marszach w naszym kraju. Trzeba się wziąć do roboty, czyli nie być obojętnym i biernym wobec tego wszystkiego, co się wokół dzieje.
Chrońmy dzieci i młodzież, bo to młodzi będą budować naszą przyszłość, która będzie albo oparta na tradycyjnych, chrześcijańskich wartościach, przekazywanych od pokoleń, albo oddana zostanie w ręce obcej, wrogiej ideologii, która młodych wchłonie, a starszych, czyli rodziców i dziadków po prostu wyeliminuje. Mądre są słowa Ojca Świętego Jana Pawła II, mówiące o tym, że nie wszystkie słowa są pożyteczne i wartościowe, niezależnie od tego czy są pisane, czy mówione, dlatego uważajmy na słowa, które są kierowane do nas, a także ważmy słowa, które wypowiadamy, czy piszemy.
Maria Szweda